Recenzja filmu

Gnomeo i Julia (2011)
Kelly Asbury
Wojciech Paszkowski
James McAvoy
Emily Blunt

Szekspir i gołębie

Pastelowa kolorystyka może się spodobać dzieciom, podobnie jak przegięty ogrodowy flaming, zaciągający hiszpańskim akcentem.
Najlepsze w "Gnomeo i Julii" są efekty dźwiękowe (nie czekajcie na DVD, zabierzcie pociechy do kina!). Gdy bohaterowie filmu, ogrodowe krasnale, ścierają się w bratobójczej walce, słychać brzdęk tłuczonej ceramiki i gips trący o brukową kostkę. To raczej za mało, żeby na plecach starszych widzów pojawiły się ciarki. Dobrze jednak, że twórcy tej animacji, w której pierwsze skrzypce gra międzynarodowy symbol kiczu, nie zapomnieli, że dobry krasnal to martwy krasnal.

Za kanwę filmowej historii posłużył wiadomy Szekspirowski dramat, przykrojony na potrzeby animacji do króciótkiej opowiastki z morałem. Romeo-Gnomeo jest tu szelmowskim i lekko spasionym krasnalkiem w kolorze błękitu, Julia zaś – ceramiczną chłopczycą z niewyparzoną buzią. Mieszkają po dwóch stronach płotu, w dwóch symetrycznych ogródkach (wszystko zresztą na ekranie jest zbudowane w zgodzie z "estetyką głupców") i spędzają czas na wesołych pląsach. Resztę znacie: strzała amora, rodzinne konflikty, miłosne deklaracje pod balkonem i samobójstwo z miłości podmienione na wielką ogrodową bitwę. Dzieje się? Raczej niewiele. Autotematyczne żarty to relikt z epoki pierwszego "Shreka" (ileż razy można ogrywać matriksowy bullet-time?), z kolei przaśne dowcipasy to już dziedzictwo polskiego dubbingu – głosy podłożone są świetnie, ale tłumaczenie woła o pomstę do nieba.

Kiedy w jednej ze scen bohaterowie siadają na pomniku boskiego Williama, przywodzą na myśl gołębie, które na ludzkim exegi monumentum zostawiają ślady ptasiej przemiany materii. Z podobną subtelnością twórcy potraktowali delikatną sferę komputerowej animacji, czego dzieciaki pewnie nawet nie zauważą i będą bawić się na całego. Pastelowa kolorystyka może się im spodobać, podobnie jak przegięty ogrodowy flaming, zaciągający hiszpańskim akcentem. Na pewno przestraszy je również kosiarka spalinowa z piekła rodem i wredny krasnal Tybalt. Czy gdybym wciąż miał 5 lat, wolałbym oglądać filmy Pixara albo Dreamworks? Pewnie tak, ale nie bądźmy dla zakochanej pary zbyt surowi. Pamiętajmy, że tę bajkę mogli nakręcić Niemcy.  
1 10
Moja ocena:
3
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Gnomeo i Julia
Na początek coś oczywistego: William Szekspir był twórcą ponadczasowym i literackim geniuszem. Można... czytaj więcej
Recenzja Gnomeo i Julia
Ekranizacji "Romea i Julii" - najsłynniejszej tragedii wszech czasów - było wiele. Twórcy próbowali... czytaj więcej